życie

jak mi się zachciało zupy

Strasznie się zachciało. Poleciałem do Sadyby Best Mola. Na sam przód przywitałem nieczynny bankomat. Co w tym dziwnego? Co to za njus? – można by rzec.

Zachciało mi się azjatyckiej kuchni. Zupa tajska z trawą cytrynową i do tego box z chrupiącym kurczakiem.

 

Płatność tylko gotówką!

 

Kurna!

No to zaszedłem dać drugą szansę NorthFish. Szpinak ohydny, zupa arabska rybna fatalna. Ale tilapia w sosie curry z chalapenio całkiem znośna.

 

Zadzwonił pan, co kiedyś miał wszystko do mebli. Hm, w środę ma kontynuować dzieło. Niestety wszelkie prace zakończeniowe przewidział na piątek … za tydzień.

No dobra, ja chcę tylko blatu. Nie będę wybredny. Zupy będę sobie gotował.

Tylko gary pobite i wyrzucone i trzeba będzie kupić nowe.

 

Ogólnie remont mnie już zmęczył. Mam dosyć. Niech fachowcy kończą dzieła i dadzą mieszkać. Mam już dosyć potykania się o kartony, rozstawionych rzeczy pod ścianą i po kątach. Gdzie są moje półki?

 

Mam nadzieję, że fototapeta zdąży się wydrukować i dojechać szybko.

 

Ale ogólnie podoba mi się moje nowe mieszkanie.

Ach, zapomniałbym. Dostałem nowe pismo z Administracyi. Nie przeczytałem, bo nie ciekawiło mnie. Postanowiłem nie wpuszczać nikogo z tej instytucji do domu. Będę prosił o telefoniczne lub listowne zapowiedzenie się z wizytą. Dodatkowo postanowiłem przyjmować tego typu gości w drugi wtorek miesiąca z literą “R” w nazwie między 22.00 a 22:13 oraz w trzecią środę pozostałych miesięcy między 22.14 a 22.28.

Pan od Remontu robi teraz identyczne mieszkanie w bloku obok. Opowiedział właścicielom o moich przygodach i zarekomendował poinformowanie Administracyi podając zakres prac. Państwo planowało: zerwanie ścian, podłóg, wyrzucenie licznika prądu na klatkę, zburzenie ściany pomiędzy kuchnią a pokojem. Administracyja nie wyraziła zgody na zburzenie ściany, gdyż stwierdziła, że za dużo prac planowanych jest podczas remontu. Paranoja. Państwo właścicielstwo cały dzień po otrzymaniu tej wiadomości biegało z odwołaniami. A ściany już dawno nie było. Taka szybka i sprawna ekipa remontowa. Od Pana od Remontu wiem, że właściciele machnęli w końcu ręką i podobnie jak ja mają na naszą Administracyję wywalone.

 

W piątek weszła do mieszkania pani sąsiadka z boku. Ta, która pilnuje mieszkania i przepędza podejrzanych.

Sąsiadka: o przepraszam, że tak weszłam

Ja: proszę wejść

Pan od Drzwi: cisza

S: a ten remont to jeszcze trwać będzie długo?

PoD: cisza

S: a to Pan jest właścicielem?

PoD: cisza i uśmiech

Ja: nie, ja jestem

S: o, przepraszam. Nie poznałam Pana, bo Pan zawsze jakoś szybko przebiega. A na tym korytarzu ciemno, że nie widać twarzy. Zmienił się Pan jakoś. No i w dresach Pan dziś jest! [rzekła odkrywczo te ostatnie zdanie]

Ja: tak, niedawno ściąłem włosy

S: O jej! Ale Pan nie ma ściany!!!

Ja: tak, wiem. Administracja też o tym wie

S: Ale nie o to chodzi. Pan nie ma ściany! Jak tak bez ściany można mieszkać?

Ja: no chyba można. Zobaczymy.

S: a łazienkę Pan ma?

Ja: tak, za tymi drzwiami

S: a może ja Panu wodę zagotuję, herbaty przyniosę?

Ja: nie, dziękuję. Mam czajnik, to sobie gotuję – okłamałem Sąsiadkę, bo nie chciałem dawać pretekstu na kolejne odwiedziny. Wiem, dziad jestem.

 

Każdy wie, że kawy to mi przynosi Pan od Remontu. Nawet jego żona się śmieje, że on jej kawy nie robi, tylko co dzień do mnie lata. O 6:20 sąsiad puka. Jest gorszy niż budzik, który mam ustawiony na 6:15 i co 9 minut robię mu „drzemkę“.

A jak słyszę, że Robert otwiera kodem drzwi na klatkę, to nie ma zmiłuj, trzeba wstać i otworzyć.

W związku z tym, że czułem się głupio, że jakiś facet do mnie biega rano z kawą, postanowiłem kupić ekspres do kawy.

Zajęło trochę czasu, kilka rad otrzymałem i kupiłem. Mały, czarny i zgrabny. Kawa pyszna. Ale ja się nie znam na kawach, więc nie wiem czy to jest ta pyszność, czy jeszcze ten poziom jest nieosiągnięty. Muszę zaprosić Panią Inżynier ze Szczecina, bo to stara kawoszka. Zapraszam.

 

Wczoraj ograłem 8-latkę w jakiejś grze wiedzowej. Ha, mała była cienka. Ograłem ją jak dziecko. Bo wczoraj sąsiad miał przyjść wygładzić ścianę, czy też pokryć ją masą. Dzwonię po 20.00 i mówię, że jestem już w domu. Ten już był wesoły i wiedziałem, że nici z prac. Długo nie musiał mnie namawiać na odwiedziny. Poznałem kolejnych sąsiadów i ex-mieszkańców bloku. Z sąsiada córką pograłem w grę oraz otrzymałem narysowany specjalnie dla mnie obrazek Myszki Minnie. No i wczoraj przekonałem się, że dziura mi zarosła w uchu. Kolczyk już nie chciał wejść. Ogólnie bardzo sympatyczny wieczór na rozpoczęcie tygodniowej laby i nicnierobienia.

 

Dziś cały dzień leje, a ja zacząłem tygodniowy urlop. Super! Państwo z Europy na K też dziś zaczęło swój wojaż. Znaczy wakacji czas nadszedł.

 

Brak komentarzy

Skomentuj renata Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!