życie

dzisiaj jest mojej córki wesele

Heh, Kult wydał nową piosenkę. Fajna, w ich stylu.

Do rzeczy. Sadyba, to jednak moje miejsce. Zatęsknionym za nim jest. Codziennie jestem na Bonifacego i się patrzę na mój kwadrat, jak sroka w gnat. Mieszkanie na Pradze też ma swoje plusy, mnóstwo plusów. I tylko jeden minus – to nie jest mój dom. Także czekam. Jeszcze tydzień i wracam na stare śmieci.

Remont jest fajny. Poznałem przez te dwa tygodnie więcej sąsiadów, niż przez ostatnie 9 lat. Jezzzu, 9 lat! Czas leci szybciej, jak się starzejemy (sorry Renata, ta książką była cienka, zostawiłem ją u Uli w USA. Ula, nie czytaj jej).

Dziś, na ten przykład, macham mopem po klatce i tu bęc, jakiś pan spod dwudzuestki dwójki drzwiami mi w wiadro wali. Niefortunne ustawienie sprzętu myjącego. Porozmawialiśmy. Pan w swoim lokalu prowadzi biuro. To temu żywego ducha tu nigdy nie ma – mówię mu. Zapytałem o piękne drzwi otwierane na korytarz, opowiadając mu o przepisach ppoż. Doradził mi, żeby się nie przejmować, bo to zawsze można się powołać na większość. Fakt, w sumie z 80% ludzi w bloku ma drzwi odwrotnie zamontowane. A jak wiadomo, w kupie raźniej. Pan Zdzisław również opowiedział o tym, jak gaz chciał odciąć z mieszkania. Hm, ten sam pomysł również i jam miał. Czy się stoi, czy się leży, tysiąc złotych się należy. A idź ty na uj, i nogami wymachuj. Wszędzie kasę ciągną. Ufffff. Tysiak zaoszczędzony. Gaz jest ok. Każdy kucharz powie, że nie żadne tam indukcyje, czy ceramiki, tylko gaz da dań najpyszniejszy.

Później jak szorowałem podłogę, sąsiad Marcin zagadał. No bardzo miłe sąsiędztwo, muszę przyznać.

Dziś przeleciałem chatę szmatą, bo denerwowało mnie to, że co się dotknę, co się oprę, co się spojrzę, to pył i kurz. Dziś tak z lekka, powierzchownie. Jutro planuję cały dzień na szmacie. Muszę zobaczyć, czy grzejniki da się wyszorować, bo to zawsze 800 zł do przodu. Się zobaczy. Nawet jakbym chciał wymienić kaloryfer w pokoju, to znowu czeka mnie przeprawa z Administracyją. Przecie podzielnik trzeba by było przełożyć. Mam dość kontaktów z tą instytucyją.

A teraz na dzielni nowa afera. Bloki dwa obok, dwupiętrowce z podaszami, wymieniły sobie dachy 2 lata temu. Ponoć 2 mln zł kosztowało to. I pech chciał, że oni nie płacili składki remontowej i teraz chcą finansowania od nas. Jakieś akcje się porobiły. Z jednej strony każą jutro iść na Walne i się buntować. A jak nie możesz iść, to możesz pełnomocnictwo wystawić sąsiadowi, żeby on się buntował i za siebie i za ciebie. Zgłupiałem trochę, bo na drzwiach nakleiła Administracyja manifest, że to nie prawdą jest, że te dwa bloki kiedykolwiek chciały od nas kasę.

A tydzień temu, podczas integracji, dowiedziałem się, że ludzie z tych bloków mówią na nas slumsy. Ja im ku…a dam slumsy! Lecę jutro na Walne i jak walnę…

Remont przebiega terminowo. Tyllko wychodzą takie niedogrania terminów. Piotrek był w czwartek i pomierzył kwadrat. Meble będą za tydzień lub półtora, czyli ekipy mej już nie będzie prawdopodobnie. Ale dogadamy się. Podłoga nie jest ułożona do końca, bo czekamy na wymianę drzwi. Pani, jak ją wizytowałem pierwszy raz, to mówiła, że od ręki mają. No to jak zapytałem się po jakimś czasie Mistrza od Remontu – zamawiać, to ten odrzekł – zamawiać. To zamówiłem. A pani Ewelina mówi – no 2 tygodnie trzeba czekać. No i dopiero w poniedziałek będą instalować, czyli podłogę dokończą do wtorku. Mam nadzieję, że łazienka do środy będzie. Czyli malowanko czwartek – piątek i już, czyli 3 tygodnie się kończą. Ale i tak wracam na stare śmieci za tydzień. Łazienka będzie, bez kuchni mogę kilka dni przeżyć. Będzie brakowało wtedy, jak znam życie – luster kryjących ściankę kryjącą rury oraz szafki nad umywalką. Oh, zero luster!. Ale OK, nie golę się i mam na to wywalone.

Przeglądając finanse, stwierdzam, że przez najbliższe pół roku nie będzie też stołu na jedzenie, stolika przy sofie, stolika na TV oraz dywanu. Pal licho te dwie ostatnie rzeczy. A w sumie jeść na stojąco też mogę. Czyli jest OK.

Reasumując, kuchnia czeka na meble, pokój na malowanko, a łazienka powinna być gotowa do środy. Czyli cholera wyrobią się w 3 tygodnie.

Dziś panowie mieli fuchę obok. OK, nie ma sprawy, u mnie też pewnie będą montować sprzęt AGD, listwy i naklejać fototapetę po czasie, więc nic w przyrodzie nie ginie.

Wczoraj wpadł pan od rolet. Śmieszny, młody chłopak. Pistolet taki. W 15 minut pomierzył i zaprezentował cenę. To lubię, szybko i rzeczowo. Zasłonkom prawdopodobnie powiem „aurevoir“, czyli „aufwiedersehen“. Zamówiłem moskitiery (sorry Reanata, te twoja robią wypad. Ale dziękóweczka za przesyłkę).

Bez telewizora jest super! Bez internetu ciut słabiej ale też daję radę. Chodzę spać jak człowiek przed 23, z wyjątkami na weekendy.

Oh, to zdjęcie w załączeniu! Znalazłem na googlach. Jakiś wazon zrobił sobie sweetfocię.

Oh numer dwa! Jadłem robaki. Pyszota, polecam!

 

 



Brak komentarzy

  • renata

    Spółdzielnie mieszkaniowe to okropny spadek po komunie. Idź na walne, walcz z systemem

    Moskitiera była “na moment” nie do końca życia. Trzeba było zresztą w nią nie dmuchać dymem papierosowym, to byś ją miał dłużej:-)

    Pani Ulu, proszę go nie słuchać i zerknąć do książki bez uprzedzeń. Pierwsza recenzja mdobrogova, to marudzenie typu: druk za mały, nie ma obrazków…
    Też mi nastawienie do nauki;-)

  • m

    Spółdzielnia musi być, bo piętra są pozadłużane bardzo. Także wspólnota musiałaby pokrywać straty.
    Moskietiera nie była dmuchana, no co Ty! Ale podeślę Tobie, to co kupiłem w Lidlu. U mnie teraz będzie wersja 2.0, więc nie potrzebuję tych.
    Książka jest słaba – zero obrazków i drobna czcionka. Kto to by czytał, no weź.

  • renata

    nie rozumiem jak to “piętra sa pozadłużane bardzo i wspolnota musialaby pokrywac straty”
    no to bardzo liberalna ta wasza spoldzielnia, ze pozwala na takie zadluzane lokale… i stosuje odpowiedzialność zbiorową w sytuacji “zadłużonych” lokali… no mowilam – komuna…a pozniej sie dziwisz, ze inne bloki mówią na Was ..na s 😉

  • renata

    nic bardziej nie deprawuje pracownika “za biurkiem” jak praca “państwowa”…
    pamietam taką kobiete z “administracji” mojego bloku, kiedy jeszcze miał status komunalny…opedzała się od petentów i rzucała słuchawką… Później w wyniku redukcji komunalnych etatów znalazła pracę jako pracownica administracyjna w biurze wspolnoty, ktora opiekowala sie naszym blokiem …i nagle wyparowało jej całe wypalenie zawodowe powodowane uciążliwością petentów. Do rany przyłóż się zrobiła:-)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!