życie

społeczeństwo jest niemiłe

Urzekł mnie tytuł tej płyty. Wyraz niemiły jest fajniebrzmiący. Ogólne stwierdzenie też pachnie eufemizmem. Bo społeczeństwo jakie jest, każdy widzi.

O płycie już sza, bo pani Dorota Masłowska nagrała ją w identycznym stylu, jak pisze książki. A jak wiadomo, nie pisze ona tych książek dla mnie.

Z muzyki, to jeszcze jedna pani wydała płytę. Niestety nie rozumiem co śpiewa, bo szansonistką jest z Lodzi. Chyba “jestem pizną, osobizną” albo “jestem blizną, osobizną” albo “jestem bielizną, osobizną”. No bełkocze ta pani. “Dziękujemy” mówimy.

Pani inżynier ze Szczecina atakuje mnie sms-ami i mailami z Berlina. Zauważyłem, że z każdego jej wyjazdu jakieś pretensje i niezadowolenia wychodzą. A bo zupa za słona, a bo nie ma gdzie usiąść, a bo Berlin jakiś szary, smutny i postmodernistyczny.

A mnie właśnie Berlin urzekł swoją zieleniością, kolorowością (czy są w ogóle takie wyrazy w naszym języku?) i tym, że to w ogóle fajne miejsce, do którego chciałbym jeszcze wrócić.

A pani naukowiec nic tam nie pasuje. Piwa nie ma gdzie się napić wieczorem. No tak, typowi Polacy – nachlać się gdzie popadnie i zawsze. Ja pamiętam, że piwo piliśmy już w pokoju hotelowym, czytając biblię i rozważając filozoficznie o naszym miejscu na Ziemi. A to, że nie można było zrobić tego na mieście nie pamiętam. Po prostu był czas pójścia do hotelu i już, a nie szlajania się po mieście za/z alkoholem. Pani inżynier chyba musi odwiedzić specjalistę, bo jakieś problemy widzę, że ma. A, i po muzeach też się jej chodzić nie chce. W muzeach jest fajnie, bo nie trzeba się do innych odzywać. Cisza musi być. Aha, najbardziej urzekającym jest element, margines, czy też półświatek widziany z okna hotelowego. Czyli jednak Berlin przybiera na atrakcyjności dla naszej pani naukowiec.

Pani inżynier – naucz się najważniejszego zdania po niemiecku – bardzo może być pomocne:

Es tut mir leid, aber ich weiß nicht verkaufen Drogen. Diese sind Kakteen meines Mannes

Co w wolnym tłumaczeniu znaczy – niestety, jestem z Polski i nic nie rozumiem 🙂

 

Konkludując, zazdraszczam wyjazdu i życzę pozostałych dwóch dni bardzo fajnych.

 

Dziś nadeszło lato. Ale na razie tylko na zegarze. Spaliśmy o godzinę krócej. Czyli widno będzie później. Fajnie. Odeszła jesienno-zimowo deprecha. A może to efekt zakończenia kuracji antybiotykowej? Najgorsze jest to, że mój pan laryngolog ma wolny termin dopiero za miesiąc. Znowu do jakiegoś, czwartego już, konowała będę musiał pójść, żeby było szybko, a właściwie nie za późno. Zobaczymy co tym razem powie. W lutym jeden bałwan stwierdził, że nie ma stanu zapalnego, a w marcu wybitność warszawskiej laryngologii oznajmiła przewlekły stan zapalny. Ten ślepy laryngolog urzęduje na ul. Taśmowej – proszę omijać szerokim łukiem!

 

Na dziś plan bardzo prosty – pasta tahini. 200 gram sezamu uprażyć, ostudzić i zmiksować z łyżeczką oleju. Proste. A jak się ma pastę tahini, to już jeden krok do przyrządzenia humusu, który uwielbiam, i który jest w sklepie dosyć drogi. No zobaczymy co z tego wyjdzie, i za ile.

 

Właśnie rozmawiałem z niedoszłym zwycięzcą półmaratonu warszawskiego. Hm, chyba zrobił sobie wczoraj półmaraton ale w innej dyscyplinie. Brzmi, jakby spał o godzinę krócej.

Chata się planuje u państwa architekctwa, więc na razie o tym cisza. Zobaczym, co z tego wyjdzie. Kasa się na remont zbiera.

A właśnie co do kasy, Ula doniosła, że ktoś nam sprzątnął sprzed nosa 400 baniek. Dolarów! Pewnie znowu jakaś emerytka z Miami. Grrr.

Ciekawe jak wczorajsze 17 milionów tylko złotych sobie poradziło? Może dziś jest już więcej i czas zalosować.

Ok, spadam na miasto, bo jest słońce i pogoda!

Oj, przypomniałem sobie! Muszę unikać słońca, bo w połączeniu z antybiotykiem, który brałem, mogą plamy na twarzy się pojawić. Oj.

Brak komentarzy

  • renata

    …ooj Panie Maciej, gdyby choć ten Berlin był postmodernistyczny, to byłoby super. A on w moim odbiorze (podkreślam – MOIM) jest mocno posocjalistyczny, porozpiepszany, z męczącymi budynkami z lat 70-80, które określam jako “kupa żelastwa i niemytego szkła w jednym” .
    Zadziwiło mnie w sumie to, że władowali w to Miasto setki miliardów w ciągu minionych 20 lat… ale chyba przyoszczędzili na architektach i planistach przestrzeni miejskich;-)
    No i…miałam w głowie Berlin z Kabaretu…a tu 21 i w centrum mówią dobranoc…aaaa tylko szczury wyłażą z krzaków i grasują po przyulicznych ogródkach restauracyjnych…! Dosłownie!
    😉

  • renata

    aaaaa, apropossss kaktusów…oczywiście berliński i poczdamski ogród botaniczny ze szklarniami pełnymi tych przepysznych roslin odhaczony! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!