życie

Wpis zawiera lokowanie produktów

9/11 – nie, nie chodzi o dzwonienie na policję. Naszło mnie z okazji rocznicy. Pamiętam, że siedziałem w pracy 12 lat temu i zszedłem z biura na halę. Wychodziło się od razu na sektor AGD i ścianę telewizorów. Jakieś wieże płonęły. Wyglądało to niesamowicie ale kompletnie nie rozumiałem o co chodzi. Marzeniem moim było zawsze zobaczyć Miasto ale te ataki jakoś nie łączyły się z ty faktem. Teraz twierdzę, że to nie sprawiedliwe było robić to temu Miastu. W sumie to żadnemu miastu nie fair byłoby to robić.

Pamiętam też głupią stażystkę z 2002 roku, która opowiadała, jak była w NYC i miała tego dnia podziwiać panoramę Miasta z jednej z dwóch wież. Zachciało jej się siku i zatrzymała się w toalecie. I dzięki temu dymiące się wieże „podziwiała tylko“ z mostu brooklyńskiego. Eh.

A co mnie tak na Miasto naszło? Ano naszło. Może to wizyta pewnej Pani, a może to tęsknota za Miastem się obudziła. Nie wiem.

 

Słodkokwaśna mnie zdenerwował dziś. Dostał paczkę pyszności od Lidla. Za to, że tak ładnie swój blog prowadzi. To ja też napiszę na mym blogu, że Lidl super jest. Viva Lidl. Widziałem, że mają za niedługo akcję pościel. To może mi jakiś komplecik wyślą.

Ostatnim nabytkiem z tego marketu są Wellingtony, czyli nasze rodzime gumowce. I dziś mogłem je przetestować. Nie straszne były już kałuże. Skończyly się cold feet i brudne nogawki z tyłu. Tylko szafkę muszę im jakąś sklecić, bo nie mieszczące się są.

 

W Endomondo zaimplementowałem sobie „half marathon training“. Trochę nie w czas, bo pobiec 21 km z kawałkiem muszę 24 listopada. Zimno, deszczowo i czort tam wie co jeszcze. 12 tygodniowy plan. I na dodatek 24 listopada, to rocznica śmierci Feeddy’iego Mercury’ego. Dżizas, jak ja nie cierpię Queen’u. W międzyczasie polecę w ramach Grand Prix Warszawy i Biegnij Warszawo. W obu przypadkach 10 km. To w sumie prawie jak półmaraton.

 

Pani inżynier ze Szczecina gdzieś się w Oslo buja, także nie mam z kim grać i w literaki, i w wyrazy. Brakuje mi nawet jej spojlerowania moich/naszych seriali. Teraz ja będę do przodu z Dexterem i Suits’ami.

 

Z muzycznych akcji nic ciekawego nie znajduję. Domowe Granie spada na liście Trójki (na szczęście). Tylko, że Anita Lipnicka wypuściała jakiegoś babola i teraz to jest naszym objektem zniesmaczenia. Hen hen – taki infantylny tytuł dała.

Ujął mnie za to jeden zespół. W niedzielę ostatnią klikałem sobie po kanałach, bo sezon nowy ruszył, także jest w czym (nie)przebierać, i natrafiłem na polsatowski talent-show zwany Must Be The Music. Ogólnie kupa i takie tam, ale przyszedł zespół Bluejay. Pani-dziewczynka wyszeptała kompozycję własną zespołu o nazwie „Take Me Home“. Jejks! Mam nadzieję, że jakąś płytę wydadzą.

 

Muzycznie, to doceniam Muńka. Pan w końcu poddał się samokrytyce. Nagrał płytę z Shamboo. Trochę się dziwię, bo Muniek chyba polonistykę skonczył, a nie wie, że się SZAMBO pisze, a nie jakieś Shamboo.

 

Muszę napisać, że najlepsza pizza to ta z Radości. Arturek ogłosił konkurs na najlepszy blog kulinarny. Także myślę, że jak napiszę na mym blogu o najpyszniejszej pizzy w mieście, to potraktuje moje wypociny jako kulinarne i przyzna mi jakąś nagrodę. Nie potraktuje?

W ubiegły czwartek znowu gościłem u Slodkokwaśnej. W sobotę w sumie też. No pieką te tarty jak głupi ale jakię pyszne! Najlepsza była ta z czekoladą ale wiadomo, że po „papieroskach“, to się człowiek bardzo głodny robi i wszystko smakuje. Ale każda tarta inna i każda mi smakuje obłędnie! Chcę więcej Słodkokwaśna! Może tarta z hmmmmmm…nie wiem sam.

 

Dalej robię no-look photo. Kilka w załączeniu.

 

Serena Williams i Rafael Nadal wygrali US Open. Każde z nich zainkasowało 3,6 mln $. Kurczę, czemu ja tak rakietką nie macham? Podatek w Stanach tylko 30%.

Obstawiałem wyniki na stronie turnieju. Hm, zawiodły mnie polskie gwiazdy. Dlatego też, między innymi, dlatego też w konkurencji kobiecej zająłem 1383 miejsce na 4075 uczestników. Zdobyłem 197 punktów. Mistrz zdobył 233. Byłem blisko punktowo.

U panów byłem 2379 na 5533 zawodników. 171 punktów kontra 224. Bawię się w to już od kilku lat i za cholerę nie mogę tego wygrać.

 

Bardzo się zdziwiłem, jak podczas wolnego dnia włączyłem TV i zobaczyłem, że Zbigniew Zamachowski prowadzi program śniadaniowy ze swoją damą. Widziałem ich w Sadyba Best Mall. Strasznie drobna ta pani. Ale co za czasy, żeby dobry aktor chałturzył w dupnych programach o niczym. Cóż, zapewne za darmo tego nie robi.

O programach śniadaniowych już kiedyś pisałem.

I’m covering my ears like a kid

When your words mean nothing, I go la la la

I’m turning up the volume when you speak

Cause if my heart can’t stop it, I find a way to block it I go

La la la la la…

La

 

W telewizorze właśnie leci “Pan i Pani Smith”. Heh, jak to miło na Angelinę popatrzeć. Jeszcze wtedy wszystko miała swoje.

 

Postanowienie na najbliższe dni, czyli „to do list“:

– złożyć wniosek o nowy dowód

– przebiec dwa treningi zbliżające mnie do półmaratonu

– wysprzątać kwadrat na glanc

–  wyspać się

 

 

Brak komentarzy

Skomentuj mdobrogov Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!