życie

dzień zero

Znowu jakieś rozjazdy się porobiły. Państwo na K. się bawią w Państwie na I lub W, w zależności czy ktoś jest Polakiem czy Włochem. Co prawda Pani się już tam bawi służbowo, a Pan dziś leci. Samolot ma 100 min przede mną, więc się raczej nie zobaczymy.

Cóż, do podróży ja mojej kompletnie nie przygotowany. Ale mam najważniejsze – paszport aktualny z aktualna wizą. Reszta się może nie liczyć. Albo nie jest tak ważna, jak się wydaje. Fajnie by było nie zapomnieć wziąć dolców.

Spakuję się chyba w plecak, bo co tu dramatyzować z walizką. Muszę tylko zabrać ubranka na 2 góra 3 dni.

Jak dobrze pójdzie, to, to jest ostatni wpis z mojego starego, wysłużonego lapsa. Pojedzie on później albo na emeryturę do rodziców albo na poligon wojskowy do siostrzeńców. Się zobaczy.

Kawa się zrobiła. Czas na ogarnięcie:

– wystawić Państwu fakturę za wysokiego standardu usługi za kwiecień – Państwo wie o co chodzi, reszta nie musi

– odkurzyć, i chyba w ogóle jakoś chatę przelecieć

– rzeczy ze stołu zmieścić do plecaka

– wyjść z domu

 

Wczoraj wpadliśmy na pomysł, że mógłbym odwiedzić Hawaje. Niestety bilet z Miasta do Honolulu ciut droższy, niż z Warszawy do Miasta. Ale nie zrażamy się, myślimy pozytywnie, uśmiechamy się wręcz. Będzie dobrze.

Wiosna tak się rozpędziła z przyjściem, że wczoraj było lato. Ale z tego co widzę, to weekend jakiś jesienno-wiosenny się zapowiada. Ale kogo by interesowała pogoda w Warszawie?

Panie inżyniery ze Szczecina pewnie się cieszą z powodu nadchodzącej aury, bo już marudziła mi, że słońce, że za gorąco, że precz słońce. No jak baba!

 

Jaką by tu atrakcję wziąć do samolotu?

Dobra lecę! Muszę dać Uli halo czy zabrałem walizkę czy nie.

Jeśli nie zabrałem, to nadjadę z tyłu domu autobusem 164. Jeśli zabrałem, to nadjechanie z tyłu domu 164 autobusem nadal wchodzi w grę ale w bardzo małym procencie. W tym przypadku naj-prawod-nie-podobniejsze będzie nadciągnięcie do Fair Lawn pociągiem. I wtedy muszę dać Uli znak, że opuszczam Secaucus (nie wiem jak się pisze to miasto. Za dużo samogłosek). I wtedy będzie wiedziała, że za 30 min będę na stacji RadBurn. I wtedy się spotkamy. Znakiem będzie zdzwon, a właściwie sygnał na mobilnik.  No wykombinowaliśmy jak nic.

Jeszcze zapominam o kwestii, że zrobimy zdzwona wcześniej, bo Ula pisała w środę, że na 70% będzie dziś w Mieście pracować. To już się pogubiłem z tym planem dojazdu.

16:44 mojego czasu wyląduje. Zamierzam o 18 opuścić lotnisko JFK. Zamierzam jest słowem kluczowym, kompletnie nieistotnym, bo ode mnie nie zależnym. Rok temu kolejka się zawijała ze sto razy i zdążyłem Potop przeczytać. A dziś biorę jakiś horror pani/pana Douwe Draaisma „Dlaczego czas płynie szybciej, gdy się starzejemy. O pamięci autobiograficznej”. Liczba stron – 342. Ojej! No ale pani inżynier suszy głowę, żeby przeczytać. Mam nadzieję, że są obrazki i dialogi.

Na wszelki wypadek zabieram na wykończenie „Sinobrodego”.

 

Aaaaa, zacząłem biegać. Ale o tym na razie sza, bo nie wiadomo jak się to potoczy. Ostrzegłem Ulę, że będziemy codziennie latać po osiedlu. Już teraz wiem, że nie codziennie. Lecz co dwa dni. Biegać trzeba zdrowo.

 

Ciekawe czy mi kwiatek padnie, czy pan na K. wpadnie go podlać, na moją wyraźną prośbę?

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!