życie

Diamondy

wilno051

Jesteśmy piękni jak diamondy na niebie

Mojej słabości do pewnej wokalistki proszę nie komentować. W sumie, to Britney Spears już dla mnie odeszła do lamusa, mimo tego, że co chwilę nagrywa coś sama albo z kimś. Ostatnio z Will.i.am’em. Kupcia lekka. Królewka pop sili się na akcent brytyjski chyba.
Ryj Jana, czyli Rihanna. Rok temu nuciłem jak mantrę „znaleźliśmy miłość w beznadziejnym miejscu”, a teraz powtarzam po tysiąckroć – jesteśmy piękni jak diamondy na niebie.
Nasuwa mi się od razu pewna myśl – że coś smakuje jak G. Skąd ludzie wiedzą jak smakuje G?
Nie widziałem nigdy diamondów, nie wiem więc jak wyglądają na niebie. Dlatego też nie wiem, czy Ryj Jana mnie nie obraża. Zapewne chodzi o piękność rozczepionego światła? Jesteśmy piękni jak światło przechodzące przez pryzmat? To już sobie jestem w stanie wizualizować. Ale co to ma znaczyć?
Zarzucają Ryj Jance, że sztuczna, że sama od siebie nic, że słabizna, że nieautentyczność jej drugim imieniem. Oczywiście jadem tak plują w Polsce. Powiem tak, jeśli dziewczynka od 2005 roku ma na liście amerykańskich hitów numerów jeden tyle samo, co stara królowa pop-u, to o czymś to świadczy. Kariera Madge liczy sobie już lat ze trzydzieści. Fakt, że barbadoska ma dwa numery jeden kolaborując z innymi. Ale 10 zaśpiewała sama.

Find light in the beautiful sea, I choose to be happy

Morze mnie nie przekonuje. Może dlatego, że nie przepadam za dużymi akwenami i dużą ilością wody. Mam respekt przed żywiołami. Ale ja również biorę los we własne ręce i wybieram się być szczęśliwym. No bo jakże by inaczej?
Sam się dziwię, że słucham takich popowych dziwolągów. Nawet pani inżynier ze Szczecina się śmieje ze mnie i nie dowierza. Lany Del Rey pani naukowiec też nie rozumie i nie docenia.
No ja tak mam! Muzyka jest dobra albo zła.
Najnowsza płyta Ryj Jana nazywa się „Unapologetic”. Fajny wyraz. Wydaje mi się, że dziś jestem troszkę anapologetyczny. Chyba przez to ciśnienie.

Ach, zapomniałem nadmienić, że jeszcze 3 razy muszę w tygodniu wstać i Święta.

Dziecku znajomych na szczęście już nie muszę puszczać PSY’aja i koszmarnego „Gangnam Style”. Jakimś cudem przemyciłem Green Jelly i ich klasyk „Three Little Pigs”. Co prawda muszę tłumaczyć, kto to Rambo ale i tak dziecko nie jarzy tej postaci. Więc mu mówię, że to taki jakby Janosik. Walczy o sprawiedliwość. Ciekawe, czy dzisiejszy 5-latek, wie kto to Janosik?
Na szczęście dzieci nie rozumieją, że takie coś co się dziwnie pali, to nie jest papieros. Więc kwestię palenia jonitów w teledysku przemilczam.
Młody tak się wkręcił w piosenkę, że powtarza sobie „chuchnę, dmuchnę i zdmuchnę” zapominając co chwila o kolejności tych czasowników.

Little pig, Little pig let me in…
Well, i’m huffing, I’m puffing, I’ll blow your house in

Co do kwestii Świąt, to mój zapał gaśnie. Miałem pojechać do Białego już w środę ale im bliżej wyjazdu, tym bardziej natarczywe staje się jedno pytanie – Co ja tam będę robił tyle czasu?
Podarki nakupione. Część już zawieziona miesiąc temu, więc waliz mieć nie będę.
Może zabiorę chłopaków do kina? Tylko, że weź wybierz coś dla prawie 6-latka i 11-latka na raz? „Frankenweenie” dozwolone od lat 12. Jak zabiorę tylko starszego, to młody powie – babciu, wujek mnie chyba nie kocha. Aż się serce kraja. Poza tym, Tim Burton i tak jest osobliwy, więc nie wiem, czy i ten 11-latek złapie sens filmu. Czarna to niby komedyja. Już ja to widzę.

Jesteśmy piękni jak diamondy na niebie

Koniec roku się zbliża. Pora wybrać piosenkę roku, no bo zaraz zaczną się rankingi i podsumowania.
Waham się pomiędzy Marillion „Power”, a Angusem i Julią Stone „Draw your swords” i „Yellow Brick Road”. A może Mark Lanegan wpadnie na ranking i chuchnie, dmuchnie i zdmuchnie całą konkurencję?
Sylwestra trzeba jakoś jeszcze spędzić. Jakoś dwie propozycje wyjazdu mnie nie przekonują. Do Barcelony nie chce mi się w sumie lecieć na tak naprawdę jeden dzień. W sobotę na 20:00 byśmy się dostali do hotelu. Cała niedziela zwiedzania i o 8 rano w sylwestra pakowanie się do taksówki na lotnisko. Szkoda mi trochę wyjazdu, bo Barcelonę chciałbym zwiedzić na dłużej. No i przy tej opcji pozostaje nadal problem spędzenia Sylwestra. Przylot do Modlina byłby o 16:00. Wydostanie się stamtąd do domu zajęłoby ze dwie godziny. Czyli już prawie zabawę czas zacząć.
Z drugiej strony jest Londyn. Wyjazd na okres niedziela – wtorek. Tylko co tam robić? I to o takiej porze roku. Byłem tam już z 5 razy, więc jakoś nie patrzę na przód na ten wyjazd. Chyba jednak coś w Warszawie trzeba zorganizować.
Ponoć Hey zagra na jakiejś telewizyjnej imprezie we Wrocławiu! „Mocz przebojów” w TVP2, czy jakoś tak. „Koniec świata panie Popiołek”.

Jesteśmy piękni jak diamondy na niebie

Wczoraj widziałem „Wyjazd integracyjny”. Państwo wróciło z teatru i Pani włączyła TV. Zapytałem się jej po co? Przyznała, że w sumie to sama nie wie. Już lepiej było zostać przy muzyce i alkoholu – wino dla Pań, Żak Daniels dla Panów. No ale jak już włączyło się grające pudło, to postanowiliśmy coś wybrać. Niestety nie było kompletnie nic. VOD się też zepsuł. Mam nadzieję, że się zepsuł, a nie że Pani zapomniała zapłacić … znowu. Mąż się strasznie denerwuje, jak na czas nie jest płacone. Także dosyć często wracaliśmy na ten kanał z „Wyjazdem integracyjnym”, że w sumie sporo widzieliśmy. Ponoć komedia (dla mnie dramat) z obsadą doborową. Prawie wszyscy polscy aktorzy tam grają. Poniżej recenzja filmu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!