życie

rok psa

Nie tak dawno jeszcze, podczas ostatniego dnia wizytowania Manhattanu, pisałem o częstym używaniu motywu ognia. Dziś stwierdzam, że psy są modne.
Pogoda pod psem – fakt
Pies ci mordę lizał – no właśnie czemu to taki negatywny wydźwięk ma?
Pieskie życie
Zimno jak w psiarni
Psu na budę się nie zda
Łże jak pies
Na psa urok – mój ulubieniec, zaraz po lizaniu mordy
Pies na baby
Psiakość
Psiakrew – mój dziadek tak mówił
Psim swędem
Jak psu z gardła wyjęte
Żyć jak pies z kotem
Zejść na psy
Nie dla psa kiełbasa

Przecież pies naszym przyjacielem jest! To czemu tak się je wykorzystuje i takie złe znaczenia mają „psa” w sobie? Jedziemy po tych psach jak po psach. Psy na psach wieszamy. Pies jest lepszy niż fałszywy kot, choć pewnie zdania są podzielone i zaraz oberwę bęcki za takie stwierdzenie.
Lao Che śpiewa o psach:
Jestem psem – zaczynam się łbem
Jestem psem – się kończę ogonem
Jestem psem – cuchnę gdy zmoknę
Jestem psem – suka matka ma kryta czempionem

Co pies szczeknie wrócę do wątku ale muszę napisać o wczorajszym dniu. Byliśmy na 5-tych urodzinach pewnego młodzieńca. Dzieci i dorosłych było tyle, że za psami ciskać. Halloween też za chwilę, więc się troszku powygłupialiśmy. Bodajże w tysiącdziewięćsetdziewiędziesiątymktórymś roku film „Scream” uznawałem za jeden z najlepszych w swoim gatunku. Nawet teraz, jak widzę w telewizorze ten horror, to się przytrzymam. Oddaliśmy malutki hołd temu dziełu. Fotografował marszull, propozycja sceny moja. Nóż jak najbardziej prawdziwy.

Jezus Maria Peszek tak śpiewa:
Ej wy, ludzie psy – mokra wasza sierść
Ej, będziemy dziś smutek łyżkami jeść
Ej wy, ludzie psy – brudna wasza maść
Ej, będziemy dziś spokój ludziom kraść

No niełatwe życie psy mają. Nawet w kulturze.
A co jest przebojem światowym? PSY i jego „Gangnam style”. Dziwię się. Można zrobić hit globalny po koreańsku, po rumuńsku (ci od „dramatea din tei” czy jakoś tak. Koszmarek), po hiszpańsku („macarena”. Koszmarek), po niemiecku („99 luftbalons”). Ale czemu, to a czemu nie ma polskich szlagierów na topie? Nie mogę pojąć.

Zawsze jak w Stanach widzę napis „pies”, to nie wiem czemu zawsze czytam to jak „pi-i-e-es”, a nie „pajs”. Zabij, nie wiem. Przecież na zdrowy rozum, to logiczne, że w centrum handlowym, to prędzej ciasta będą sprzedawać, a nie psy po polsku. No jakiś jestem nieogarnięty.

Po wczorajszych urodzinach naszło mnie na zdjęcia. Śniegu wczoraj nawaliło tyle, że hej. Sypało cały dzień. Ani pies ogonem nie kiwnął i już wszędzie było biało. Rano jeszcze zdążyłem pojechać do Lidla i nakupować przysmaków. Ale już w drodze powrotnej coś przysypywało. Nie wyglądało to specjalnie i nie zapowiadało białej masakry. Ale jak o 20:00 wyszedłem z domu, żeby dojechać na pobliski Wilanów, to od razu mi psy obiad zjadły. Należy wiedzieć, że te Błonia Wilanowskie to szczere pole i wieje tam mocniej niż w Warszawie i zimniej jest.
I tak dziś, w ramach dochodzenia do siebie, postanowiłem uchwycić odchodzącą zimę. Miło ciepło nawet było. Słońce się pojawiło. Fotki poniżej.

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!