podróże,  usa

a po srodku tego Miasta jest taki wielki park 7 maja 2012

Dzis wycieczka bedzie krotka, wiec dam odpoczac memu krokomierzowi. 18 blokow od PABT, to zadna odleglosc. Dokladnie 1 mila w linii prostej. Do parku szedlem sobie 8 aleja zagladajac czasem do “duperella” store’ow. Nic ciekawego. Puzzle z widokiem Miasta za 34$ plus podatek. Ciut duzo. Moze zapalniczke kupie obklejona panorama Wielkiego Jablka.

W miedzyczasie kupilem sobie lunch w The Food Emporium – ohydna wode oraz ciut lepsza salatke z grilowanym kurczakiem. Nie zalowali ani kurczaka, ani salaty. Zielone jest zdrowe. Musze tylko uwazac, zeby nastepnym razem sprawdzic, czy na butelkach z woda jest napis “zero calories”. Bron boze kupic znowu. Eko jedzenie bardzo niesmaczne.

Do Central Parku wszedlem od strony Columbus Circle (Broadway i 59 st). Siadlem sobie na kamieniu na trawniku i zjadlem lunch. Znowu cos mi sie wylalo, bo serwetki byly mokre. Na szczescie nie upapralem sie tym razem.

W parku zycie plynie leniwie. Bryczki jezdza, joggersi biegaja, dzieci bawia sie na placach zabaw, a dorosli leza na trawniku to tu, to tam.

Ide popatrzec jak niektorzy graja w baseball.

Cos chlodno sie zrobilo. Zakladam koszule.

W koncu jakas lawka. Strasznie duzo calujacych sie w tym parku. Chyba wiosna przyszla. Na jednej skalce jakas panna mnie poprosila o zrobienie zdjecia. Poprosilem o rewanz. Podejrzewam ja, ze z UK byla, bo na koniec rzucila “cheers”. Brytyjczycy ciagle uzywaja tego slowa – cheers this, cheers that (czyli: cheers to, cheers tamto).

Tydzien temu na Times Square jakis azjata mlody poprosil, zebym zdjecie mu zrobil. 5 razy probowalem, bo mu sie nie podobaly. W koncu machnal reka i bylo po sesji. Angielski jego nieporadny, bo probowal powiedziec jaki chce kadr ale urywal wypowiedz po 3 slowach. Ja nie dociekalem.

Deszcz! Spadam z parku.

Na szczescie z duzej chmury maly deszcz. Pokropilo i przestalo. Wracam sobie 6 aleja. Mniej ludzi i da sie normalnie isc.

Jakby ktos mnie szukal to siedze na rogu 6 Ave i 51 st. Dokladnie 1285 6Ave. Za plecami mam Radio City Hall.

OK, ostatnia przerwa na wpis i czas wbijac sie na wyzsze aleje. Przedzierac sie bede przez dzungle, czyli Times Square. Kolorowa ta 6 aleja, zwana rowniez Ave of the Americas. Duzo biur, bo co chwile mijam jakis pracowo ubranych ludzi albo ludzie stoja pod budynkami i pala.

Wracalem 164. Ale to byl kurs przez Broadway w Fair Lawn. Lekko spanikowalem, jak po miescie cos za dlugo krazyl i nie mogl trafic do nas. Juz bylem bliski opuszczenia autobusu i odpalenia maps google na smartfonie. Postanowilem tak zrobic, jak tylko za oknami bedzie cos, czego nie znam lub nie kojarze. Na szczescie podjechal pod dom.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!