mini laska 05 maja 2012
W piatek jednak nie bylo burz, a wlasciwie pogoda byla piekna. Goraco i slonce. Plus oczywiscie nieznosna wilgotnosc. Siedzialem w sumie caly dzien na miejscu, uzywajac drugiego auta Panstwa.
W piatek wieczorem Panstwo sprawilo mi niespodzianke i podarowalo tableta. Nie tabletke, ale tableta.
Pani tegoz samego dnia wyleciala z “malyszem” do Polski i zostalismy z Panem sami na wlosciach.
Obejrzelismy m.in. Wild China, ktory polecam dla chocby samych widokow.
W sobote pozbieralismy sie jakos leniwie i w sumie o 14 wyruszylismy do parku Minnewaska w stanie Nowy Jork. 63 mile od nas – 1,5 godziny jazdy.
Miejsce urokliwe – jezioro i wysokie gory dookola. Pan nie bylby soba, gdyby nie wybral jakiejs wymagajacej trasy. Slisko, mokro pod nogami, koszulka cala mokra, tylko do wyzymaczki, ale buzia sie usmiechala ze zmeczenia, jak juz na gore doszlismy.
Zejscie juz bylo dla ludzi – szeroka alejka wysypana jakims czarnym zwirem. Gapowatosc moja siegnela zenitu, bo dopiero na 2 km przed koncem przypomnialem sobie, ze mam pedometr w plecaku. 2 km, 201 kcal, 34 min samego iscia. Mysle, ze cala trasa to bylo gdzies z 6-7 km. Kalorie oczywiscie uzupelnilem wieczorem.
W pewnym momencie zeszlismy z trasy, zeby przycupnac przy brzegu jeziora. Po przeciwnej stronie, na polkach skalnych dwoch mezczyzn szykowalo sie do skoku do wody. Skoczyli. Ktos krzyknal – Do it again, a inni jeszcze poklaskali. Panowie weszli na gore i niestety napotkali pana rangera. Dyskusja trwala dobre kilkadziesiat minut. Nie wiem na czym sie skonczylo. Ranger mowil cos o odpowiedzialnosci i wypadkach itd. Ciekawe czy dal im mandat.
Podsumowujac, Minnewaska State Park zaliczam do fajniejszych miesc we wschodniej czesci USA.
W drodze powrotnej zamowilismy z auta przepysznego Chicken Galore – Family Specials no. 1. Niestety, jedzenie nie bylo gotwe, wiec i tak musialem czekac w budce. Ale dzieki temu dowiedzialem sie, ze jest jakas walka dzis wieczorem. Nie boks ale MMA. Pan sie ucieszyl, bo lubi takie zabawy, a mnie w sumie bylo obojetne, kto tam i co tam.
Pozniej obejrzelismy “13 samuraja”. Taki japonski western o samurajach. Klasyka gatunku rzeklbym. Ale zrobiony bardzo dobrze, ladne zdjecia. No moze kilka scen dosyc brutalnych.
Na dzis poprosilem Pana, zebysmy poszli moze w jakies kregle pograc?
Pan wlasnie wrocil z kometki, totez zakanczam.