podróże,  usa

Niech zyje maj, 3 maj

Dzis padlo na ogledziny budowy, czy tez rekonstrukcji WTC. Bede wiec chodzil 7 aleja. Atrakcji pewnie co nie miara, wiec nie ma mowy o nudach. Pogoda standard: Sza-Bu-Po. Choc po 3 p.m. ma wyjsc sonce. Skoro tak mowia, to tak bedzie. Dwa dni temu jak zrobilo sie slonecznie, to od razu wilgotnosc dala sie we znaki. Niby nie goraco ale czlowiek caly lepi sie od potu i takie dziwne jest powietrze. Czuje sie jak mucha w smole.

No dobra czas na Su-Do-Ku, bo trzesie i pisac ciezko. Wzialem tez ze soba moja mp3. Charlie Winston brzmi rewelacyjnie po latach nieslyszenia:

We all kick the bucket in the end

Zaszedlem sobie do B+H Photo Store na rekonesans. Moze tuz przed wyjazdem kupie pare rzeczy.

Z 7 alei schodzilem i wracalem. W Whole Foods (taki niby sklep ze zdrowymi rzeczami. Red Bull’a sie nie kupi tam) kupilem lunch – salatka z potworem morza oraz summer rolls. Doczlapalem sie do Madison Sq Park przy 23 ulicy i zbiegu 5 ave i Broadway. Atrakcja tego parku jest oczywiscie Flatiron Building. I tak siadlem sobie pomiedzy alejami i zabralem sie za lunch. Salatka pyszna ale upaparalem sie jak dziecko sosem teryaki co dodali do summer rollsow. Tych zawijancow nie dalo sie zjesc po ludzku. Rozpadaly sie w rekach.

Musze znalezc toalete.

Na 7 aleje juz nie wrocilem. Obok Flatiron’a znalazlem Starbucks‘a i moglem zmyc z siebie nieporeczny lunch. Zamowilem przy okazji, jak zwykle w tej kawiarni, cafe mocha i poszedlem w dol.

Teraz siedze w Father Demo Square i patrze na mapie, ze do tego WTC to jeszcze troche sie trzeba ponachodzic. Cholera, nie wzialem pedometra! Dzis pewnie dwa razy tyle, co za pierwszym razem.

Przekroczylem Bleecker St i znalazlem sie w bardzo zacisznym parczku – George Washington Square. Widze, ze jakis starszy afrykano-amerykano lamie przepis palac jakas cygaretke.

See something, say something. 911

Policyjne to miasto.

Jestem u zbiegu Soho, Tribeca, Greenwich Village. Lubie to miejsce. Nie wyglada juz tak wielkomiejsko, a raczej bardziej zabawowo i rozrywkowo. Zadnych wiezowcow, tylko normalna zabudowa. Fajnie, ze nazywaja ulice na czesc znanych muzykow: Prince St, W Houston St 🙂 Szybko sie uwineli z upamietnieniem Whitney Houston 🙂

Doszedlem w koncu do WTC. Pani mowila, ze juz jakies dwie wieze sie wzbijaja, dlatego tez dzis tam zaszedlem. Ale nie. To cos obok sie buduje. 11 lat budowy, a tylko cos tam ledwo znad ziemi wystaje. Juz w 2001 roku mowili, ze samo odgruzowywanie zajmie kilka lat. Przysiadlem sobie vis-a-vis ex-dwoch wiez, w takim cmentarnym parku. Tu laweczka, tam grobowiec. No dosyc osobliwie.

Ludzi w Miescie od-prze-groma. Nie dosc, ze chodniki waskie, to wszyscy chodza zdecydowanie za wolno. Meczace troche to jest, bo trzeba co chwile kogos wyprzedzic.

Slonce po 3 p.m. sie nie pokazalo ale na szczescie zimno nie jest. Jak dla mnie w sam raz.

Poddalem sie. Linia E do PABT mnie zabrala. I dzieki temu zdazylem na wczesniejszy autobus. Na szczescie duzo ludzi nie ma, wiec nwet siedze sam i zaden wazon nie zerka mi w zapiski.

St Louis Elegy” brzmi oblednie w tunelu. Mroczna melodia, gleboki glos i mroczny i gleboki tunel. Korelacja 1.0.

Ciekawe czy pani sprzatajaca zamknela dom i odlozyla klucz w ustalonym miejscu?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!