o 2 maja opowiesci ciag dalszy
Przestalo padac i wydostalem sie z nobliwego i noblowego miasta zwanego Princeton (bardzo ladna uniwersytecka czesc. Ponoc 20 noblistow mieszka w Princeton). O 14:27 wsiadlem w pociag do NYC, zeby sie przesiasc w Secaucus (czytaj: (p)Sikokus). Niestety pociag sie lekko obsunal, w sensie opoznienia i nie zdazylem na przesiadke. Nastepny pociag jest dopiero za 58 minut.
Fajka na zewnatrz, tam gdzie palilem jadac z JFK do Fair Lawn.
Na dworze szaro, buro i ponuro wiec nawet widoki nieciekawe. Takze siedze teraz w poczekalni dworcowej i odliczam minuty. 15:58. Jeszcze 42 minuty.
mijaja dni, miesiace, mija czas…
Jakis pociag przyjechal, bo ludzie na bramki sie wysypali.
Nuda, nuda, nuda. Jeszcze tylko 23 minuty. Zjadlem pysznego bajgla z krim czizem (cream cheese) oraz dopijam smaczna, goraca czekolade z Donkey Donuts. A moze nie jest pyszne, tylko ja taki glodny, ze wszystko smakuje.
A w pociagu 15-sto minutowy postoj w szczerym polu. Cos ta Ameryka spozniona.
Podoba mi sie amerykanska akcja spoleczna. Wlasnie minelismy billboard z panem kolo piecdziesiatki na obrazku:
Love my HIV positive partner
Kolo dworca jest Deal$, wiec postanowilem zwiedzic. Wszystko prawie za 1$. Niestety jakosc wyglada rowniez jak 1$. Kupilem ksiazke dla siostrzenca o zwierzatkach roznych. Mam nadzieje, ze zrozumie. Sam chcial poczytac cos w jezyku Shakespeare’a, wiec niech sie stara. Prosil w sumie o Harry’ego Pottera ale nawet ja go nie zrozumialem, jak przekartkowywalem ktoras czesc bedac w Target‘cie (bardzo fajny sklep, ponoc konkurencja dla WallMart‘a).