29 kwietnia czyli ruch i sport
A jednak to byla prawda. Od jakiegos czasu wszyscy mi powtarzali “ale schudłeś”. Ja zawsze skromnie odpowiadalem, ze nie. Dzis wszedlem na panska wage i wyszlo mi, odrzucajac pare deko na ciuchy, tylko 96 kg! Przeniezle!
Wczoraj rano pojechalismy do najlepszego miejsca w Ameryce. Az prawie zly jestem, ze Panstwo mnie tam wczesniej nie zabieralo. Najpierw na dole pogralismy w kometke, pozniej pochodzilem dookola stadionu po biezni. I deser na sam koniec – na gorze salon gier i zabaw. A wszystko za darmo dla mieszkancow Fair Lawn. Eh! Ucieszylem sie jak dziecko. Popykalem w samochodziki, w jakas strzelanke, w cybergaja i juz. Zakwasy po kometce pojawily sie juz w trakcie gry, takze do dzis jakos pozbierac sie nie moge. Ale nic , przynajmniej wiem, ze mam miesnie.
Po malej sjescie, Dinka i Vika zabraly mnie na spacer po gorce – Ramapo Park. Na samej gorze stoja ruiny zamczyska. Legenda niesie, ze w czasach prosperity ludzie sie budowali gdzie popadnie. ALe kiedy w latach 20-tych ubieglego wieku nadeszla wielka depresja gospodarcza, to wszystko niestety padalo. Pan wlasciciel nie dokonczyl zamku i na dodatek spalil go w celach finansowych, czyli uzyskania odszkodowania od ubezpieczyciela. Taka legende wyglosil wczoraj jakis pan z wycieczki mijajacej nas.
Sam szczyt, jak i spacer bardzo fajny. Szczegolnie o tej zielonej porze roku. Bylem tam juz wczesniej w 2007 roku ale sniegu, a sniegu wtedy bylo. Napstrykalem zdjecia kwiatkom, Manhattanowi i jednej zmiji.
Takze dzien wczoraj pod znakiem ruchu i swiezego powietrza.
Teraz sie zbieram i lece na zakupy. Pozniej przygotuje Panstwu pyszne danie wietnamskie, czyli boczek.