życie

W koło Macieju

Cóż za trafne powiedzenie.

Rebus poniżej:

<koniec rebusu>

Zasiałem w koło Macieju jakieś zielsko. Tyle czasu już rośnie, że zapomniałem co ma mi się w doniczce pojawić. Rukola? Bazylia?

Pisałem już kiedyś o ładnych kwiatkach i nie pamiętam, czy mówiłem, że nigdy więcej („…nie patrz na mnie takim wzrokiem”), czy że może następnym razem?

Never ever czy maybe next time?

Historia sie powatrza. Widzę, ze w koło Macieju mam. Znowu wyrosły mi badylki na 4 cm zakończone jakąś koniczynką, czy innym płatkiem. Nie potrafią te moje zioła wyrosnąć. Okres młodości szybko osiągają, ale do dorosłości już dojrzeć nie mogą. Mam tak za każdym razem. Albo mam zły parapet albo złą ziemię. Ponad trzy tygodnie to trochę za dużo, żeby tak się nie rozwinąć.

W koło Macieju wysłałem kolejną nowość muzyczną pani inżynier ze Szczecina. Tym razem Patti Smith zapowiada się z nowym dziełem. April fool brzmi pysznie, wiosennie, słonecznie. Taka cudna energia na wiosnę. Dawno pani nie słyszałem. Koncert w Mieście 13 maja, czyli będę już odpoczywał w Warszawie po powrocie z wakacji. W koło Macieju szkoda. Jakoś w niefortunnych datach do tej Ameryki lecę. Wszystkie fajne koncerty są po moim pobycie.

Proste jest piękne!

Przybądź, bądź moim pierwszokwietniowym żartem

Nadjedź, żesz, tyś mi pisany

Nadjedź, że mi ty na tym swoim zardzewiałym rowerku

Cho no tu, złammyż wszystkie zasady

I po co tu się starać lirycznie i pisać o niczym w sposób zagmatwany (patrz: Coldplay), czy też używać przedziwnych sformułowań (patrz: liryczne popisy Angusa i Julii Stone), skoro można całkiem nieskomplikowanie zadowolić kilku ludzi (na przykład kobiety w stopniu, czy też tytule, inżyniera z północnych miast naszego kraju)?

W koło Macieju dałem szansę kolejnemu projektowi Jacka White’a. Zawsze jest tak, że podoba mi się coś jednego i sięgam po całość. I w koło Macieju nadchodzi znudzenie i rozczarowanie. Sixteen saltines huknęło jak piorun z nieba i pozostawiło mnie wstrząśniętym. Piękny hałas, z takim miłym darciem się. Niestety reszta płyty ad kosz.

Już jakiś czas temu stwierdziłem, że ostatnia płyta Nosowskiej 8 nie przekona mnie. Mam co prawda wszystkie Hey’e i kilka płyt solowych wokalistki ale coś ta Ósemka nie dla mnie napisana. Jako, że zawsze jest jakieś ale, to napiszę, że to nie jest płyta, na którą czekałem ale jest tam piosenka napisana specjalnie dla mnie. I puszczam ja ją sobie w koło Macieju.

Kto formuje z chmur ten kształt jakby smocze łby

Kto zrywa z domu dach jak skalp, pozbawia okna szyb

Kto piorunom ostrzy groty

Kto jęzorami fal zlizuje palmy z brzegu wysp

I na rozkaz czyj dusze wyskakują z ciał

Kto przejrzyste kule gradu ciska z pasją w maszty statków

Kto piorunom ostrzy groty

Kto z impetem nimi miota

Kto przejrzyste kule gradu ciska z pasją w maszty statków

Również krótko i na temat.

Dziś chyba po raz pierwszy uprzedzę pewien kulinarny blog. Pisałem kiedyś, że jestem fanem sosu rybnego. Dodaję go niemal do wszystkiego. Już od jakiegoś czasu tak sobie żartujemy, że z wódką go jeszcze nie piliśmy. Kusi ale tylko w kategorii żartu. Nie sądzę, żebym kiedyś się dał namówić. No chyba, że z miską przy boku. Ale odstawmy te niewybredne i womitowe prawdopodobieństwa i skupmyż się na faktach. Ciastka z sosem rybnym smakują i to bardzo! Nie ma co się gorszyć. Po prostu sos rybny jest zamiast soli. A jak każdy wie, sól, to biała śmierć.

Białe się kończy prać, więc czas na zakończenie wpisu.

Matematyka będzie prosta. Do Ameryki mam 5 dni, a niektórzy do Żapon’u aż całe 6. I weź tu się za tydzień zacznij kontaktować. Ja -6 godzin od Polski, a tamci +8.

Ciekawostka mnie taka naszła. Co by było, gdyby Państwo K. na przykład w sobotę do Żapon’u wschodnim kursem polecieli, a ja też tam ale kierując się na zachód i byśmy się spotkali?

No właśnie matury za pasem. Zadanie z matematyki na szóstkę. Albo z fizyki? Albo z alchemii. Chociaż z tym ostatnim przedmiotem to przesadziłem. Co prawda alchemia to przednaukowa praktyka zawarta obecnie i w chemii, i w fizyce, i w sztuce, i w semiotyce, i w spychologii (tzn. w psychologii), i w metalurgii, i w astrologii, i w mistycyzmie, i w religii ale mająca na celu odkrycie  metody transmutacji ołowiu w złoto, lekarstwa na wszelkie choroby oraz eliksiru nieśmiertelności.

Czyli maturę było by ciężko zdać na szóstkę. Ale spróbujmy:

W sobotę z Warszawy w kierunku wschodnim do Żapon’u wyleciało Państwo z Europy na K. W tym samym czasie i z tego samego miejsca w kierunku zachodnim wylatuje twórca dziwnego blogu. Oba samoloty lecą z tą sama prędkością, tylko Ziemia jednym się kręci inaczej, niż drugiemu. Czy prawdopodobieństwo spotkania się jest posybilne, skoro jedni nadlecą w niedzielę, a ten drugi w piątek? Czyż nie nastąpi paradoks albo podróż w czasie?  I podaj Państwo z Europy na K.

Idę wyjąć białe.

W koło Macieju z tymi absurdalnymi postami.

P.S. ponoć Kazachstan jest w Europie.

Brak komentarzy

Skomentuj mdobrogov Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!