życie

Szybciej, więcej czyli internetowy wyścig

WordPress się ewoluuje. Co chwilę zmienia wygląd, opcje. Jest niby bardziej przyjazny, pomocny. Zauważyłem ostatnio, że przy opublikowaniu postu pojawia się na szerokim lewym marginesie wielki komunikat odliczający

65-ty wpis, do 70 jeszcze 5

Wczoraj pokazało mi już 68. Jakiś stres mam odczuwać? Mam coś gonić? Ma być więcej i szybciej? Ale czy lepiej? Ilość przechodzić ma w nijakość? Chyba nie o to w tych komunikatach chodzi. „Sztuka jest sztuka” zacytuję sławnego klasyka z kultowego już filmu. I coś mi się udzieliło. Wiem, że jeszcze 2 wpisy i będzie upragnione (chyba tylko przez WordPress) 70 wpisów. Właściwie to jeszcze jeden, bo ten 69-tym postem popełnionym już będzie. A co później? Wysadzi w kosmos mój blog? Dostanę oklaski? Pewnie nie. Pewnie powie coś w stylu, że poszło mi świetnie ale mogę więcej i szybciej. Ale czy lepiej?

Do 100 już tylko 30. Dasz radę”.

Ale pewnie tego 100 mi nie zaproponują, bo się człowiek zrazi tylko. I jeszcze „writer block” może nastąpić, a tego to już bym nie chciał. Zakładam technikę małych kroków, czyli odliczą mi do 80, później do 90 i sam nawet nie zauważę, kiedy mi setka stuknie.

W sumie to mógłbym te 30 wpisów odfajkować, żeby do setki dojść. Ale później co? 150, 200,… Wpadnę w jakieś błędne koło. W sumie i tak o niczym piszę, więc co za różnica, czy gonić będę za jakimś wynikiem, czy nie.

Ale ja i tak wolę moje tempo. Czasem nie mam weny, a czasem nie nadążam spisywać myśli.

69 wpis! Ładna liczba. Taka odwrotnie symetryczna. Chyba się zagalopowałem z tym określeniem. Liczba 69 mnie prześladuje. Mam te cyferki obok siebie w numerze kadrowym w pracy, na mojej pierwszej karcie pracowej, na karcie do LuxMedu, w jakimś pinie. No ładne to 69 jest. Okrągłe, zgrabne i zabawne. Ciekawe nie tylko z punktu matematycznego. Przez 3 się dzieli, przez 1, przez 23 i przez samą siebie. Czyli jakaś nad-pierwsza jest. Supremacja wśród liczb. 68 już gorzej wygląda, a 70 też ni zdjął, ni przypiął.

Zakończmy wywody o 69.

Tak właściwie to stwierdzam, że mało coś tych wpisów mam. Odliczałem sobie dni przed najdłuższym urlopem w sierpniu 2009 roku. Podczas wspomnianego wypoczynku pisałem codziennie. Nawet jak nie chciało mi się pisać, bo nie było o czym, to pisałem, że nie ma o czym pisać albo, że strajkuję. A tych urlopowych dni tez było sporo. Hm, cos mnie WordPress oszukuje. Muszę sam policzyć moje wpisy. Najlepiej to liczyć na samego siebie.

 

Pogoda za oknem rewelacyjna. Chyba już naprawdę wiosna idzie. Czyli przedwiośnie jest. Do 21 marca jeszcze miesiąc i dwa dni, więc zima mogłaby już się spakować i pojechać na wakacje albo w interesach

Winter’s away on business – taka parafraza tytułu pieśni

Z tą rewelacyjnością to oczywiście ironizuje. Nie jest co prawda już pioruńsko zimno, śnieg nie sypie i sobie leży tu i tam. Ale pada deszcz, wieje i jest szaro, buro i zimno. Mam nadzieję, że to tylko oznaki nadejścia Pani Wiosny.

Sześćdziesiątkę dziewiątkę czas opublikować. Pełnym obaw… co to będzie?!

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!