życie

Hu hu ha nasza zima zła

No i przyszła, jest. Grudzień dosyć wiosenno-jesienny, dziwny, ale fajny i znośny. Już była nadzieja, że zaczniemy hodować cytrusy i inne pyszne owoce. Ale nie. Mrozy nadeszły i od dwóch tygodni trzymają. Przynajmniej insekty na lato zostaną skutecznie wybite.Hu hu ha. No zimno jest.

Oczywiście od dwóch tygodni nosze się z nieudanym zamiarem kupienia „long johnes’ów”, czyli naszych polskich kalesonów. No nózie zmarznięte, że aż brrr. Teraz to już w sumie czekam nie na mój rozmiar rzeczonej bielizny ale na ocieplenie. Czyli udało się po męsku znieść zimny dyskomfort.

 

„Dla mnie też niezbyt łaskawy był dzień,

Dla mnie też za długa zima i zła

Dla mnie też los cebula i krokodyle łzy

Przestań wyć, przestań wyć!”

 

To przestaję. Zima tak jak nadeszła, tak i odejdzie.

Ale te krokodyle łzy, to wstęp do tego co się wydarzyło. Zdetronizowali nam Gotye z trójkowej listy. Ale i tak, na szczęście wielki rekord Queen został przebity. Nie przepadam za dokonaniami Freddy’ego Mercury’ego & Co. Nie dla mnie ta muzyka była nagrywana, nie czekałem na ich płyty. Nie tylko to moja opinia. Jakoś w liceum znienawidzenie nadeszło, kiedy to nasz klasowy kolega miał fioła na punkcie Królowej. Po zejściu frontmana piosenka „These Are the Days of Our Lives” gościła na topie listy przez rekordowe 14 tygodni. Później już nawet prawdziwa Królowa Muzyki Pop nie dała sama rady. Jej „Frozen” „tylko” 11 tygodni szczytował. Wyczyn Queen nie do przebicia wydawałoby się był. Ale nie! Uf! jest taki pan. Belgo-australijczyk! W październiku przyczepiło się do mnie „Somebody that I Used to know” i nie może się odczepić do tej pory. Głosujemy sobie z panią inżynier ze Szczecina na to i patrzymy, czy wskrzeszone „Someone Like You” (tym razem w wersji live, bo studyjna wersja wyleciała z wielkim hukiem wcześniej, zaliczając tylko jeden tydzień) Adele, czy „Los Cebula i Krokodyle Łzy” Coma’y biorą górę nad Gotye. Raz biorą, raz nie biorą. Na szczęście już 16 tygodni na szczycie zaliczyli. Ale i tak głosujemy nadal, bo ta „Cebula” jakoś nas odrzuca.

Gotye poznałem w 2008 roku, kiedy to „Heart’s a Mess” grało. Kupiłem wtedy płytę i zostałem kibicem tego artysty.

Teraz, po podbiciu kilku rynków muzycznych „Somebody…” wspina się na listy UK i US. A jak wiadomo rynek amerykański to prawie 1/3 rynku światowego. Dorzućmy do tego Wyspy i prawie pół świata obecnie uzależniło się od tego hitu. Niech się zatem wspinają jak najwyżej. Ponad 66 milionów odtworzeń na JuTjubie. Nawet już żarty krążą.

– puk, puk

– kto tam?

– somebody that i used to know

A propos Królowej Muzyki Pop. Ktoś celnie skomentował jej nowy przebój – hej, czy widzieliście nowy teledysk 53-letniej Avril Lavigne? No Królowa się za wszelką cenę chce odmłodzić. Wzięła sobie do kolaboracji bardzo modną obecnie Nicki Minaj oraz bardzo ekscentryczną M.I.A’ę. Mnie ten hit nie przekonuje. Koszmarny trochę jest. „Y-O-U, you gonna, L-U-V, luv Madonna”. Senkju, nie tym razem. Koncert mnie wystraszył i zniesmaczył. A jej ubiegłoweekendowy występ podczas przerwy finału Super Bowl po raz kolejny pokazał, że Madge sama karykaturuje swoją karierę. Skutecznie. Większość pieje z zachwytu, ze to piękny show był. Mnie nie przekonuje. Szkoda, bo od zawsze ją lubiłem.

A co tam w liczbach. Hm, liczba dnia, to 75. Za tyle właśnie dób, będę na JFK robił sobie zdjęcie twarzy oraz oddawał odciski palców.

A nie tak dawno pisałem do koleżanki w Ameryce, że studniówka jest. Jak ten czas leci. Mam nadzieję, że tym razem odwiedzę i Boston, i Waszyngton. Ten raz niestety jakiś krotki będzie. Tylko dwa tygodnie, więc mądrze trzeba będzie wykorzystać.

Oj, to chyba mój pierwszy wpis w 2012 roku. Jest nieźle jak na razie. Żadnych infekcji. No może jedna ale ta zadebiutowała w Wigilię 2011, więc się nie liczy. Jakieś tam zapalenie oskrzeli. Liczba tego roku, to zapewne będzie 36. A dlaczego? Hm, odpowiedź jest prosta.

Ktoś w czwartek wygrał ponad 33 miliony złotych. Niestety, nie ja. Nie wierzę, że ci szczęśliwi ludzie istnieją. To zapewne jakaś propaganda, czy też skuteczny PR, mający na celu wydoić z nas kasę. Jak wygram kiedyś szóstkę w Totka to może zmienię zdanie.

Czas opublikować wpis i lecieć na zakupy i seans kulinarny.

Wczoraj pyszna kuchnia Azji – cà bung oraz krewetki z warzywami. Nie wiem dlaczego translator google’owy tłumaczy cà bung jako ekstrakt kawy. Było trochę boczku, trochę smażonego tofu. I pomidor się znalazł, i bakłażan. Kawy nie dosypywaliśmy. Hm, cos ta SłodkoKwaśna mnie oszukuje. Ale jedzenie smaczne jak zawsze. Przez to gotowanie i poznawanie kuchni Wietnamu stałem się wielkim łasuchem na sos rybny.

Dziś klasycznie i europejsko. Najpierw chleb robimy, a później pizzę. Czyli kuchnia polsko-włoska.

Lecę zatem.

 

PS. Przed wstawieniem wpisu zauważam, że 5 stycznia już coś nagryzmoliłem. Czyli to drugi wpis.

PS. Wspomniane liczby w poście – 11, 14, 16, 36, 53, 75. Czyżby moja szczęśliwa szóstka? To już teraz wiem czemu nie wygrywam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!