życie

A niech ta Szóstka w końcu nadejdzie, niech się ziści (Treff mich ein, der Sechs)

Wiem, wiem, dawno nic nie było. Znowu będzie o zdrowiu. Mam wrażenie, że za chwilę powstanie z mego bloga felieton „przychodzi Maciej do lekarza”. No bo ileż można, żesz!

Ale zanim zacznę znachorzyć, muszę zaprezentować maila z Germanii.

Idzie on tak:

Lieber Tom Waits Kunde, (durny ten wyraz Kunde – klient. Nigdy mi się nie podobał)

wir haben heute deine “Bad As Me”  Bestellung versendet. Sie wird in den nächsten Tagen eintreffen.
Vielen Dank für deine Bestellung bei Kings Road Merch Europe. Dein  Download Code wird in einer separaten E-Mail versendet.

Bei weiteren Fragen sende einfach eine Mail an: support@kingsroadmerch.eu

Dein Kings Road Team Europa

O ile mnie mój germański nie myli, Król do mnie pisze tak:

Drogi kliencie Toma Waitsa (nie podoba mi się sprowadzenie moich relacji z twórczością Toma Waitsa do czysto handlowych. No ale cóż, zdarł trochę kasy za ten album). Dziś wysłaliśmy twoją płytę „Bad As Me”. Dziwne, zawsze mi Frau Germańczuk tłukła, że jak w zdaniu się używa określenia czasu, to powinien być szyk przestawny podmiotu z orzeczeniem. Czyli po mojemu powinno być „Haben wir heute…”. Hm, a może w tej zasadzie chodzi o to, że jak określenie czasu (czyli w tym przypadku „heute” [czyt. hojte]) stoi na początku zdania, to wtedy się zamienia podmiot z orzeczeniem? W najbliższych dniach natrafi ona (ta przesyłka znaczy) na mnie. Dużo dzięksów za zamówienie u Króla Europejskiej Drogi Towarowej (tu mój niemiecki leży, zgaduję trochę znaczenie wyrazów pisanych wielką literą). Mój kod do download’u będzie oddzielnym mailem przesłany.  Jeśli masz więcej pytań mailuj na wsparcie@króldrogihandlowej.ue

Podpisano: Moja Królewska Europejska Ekipa Drogowa.

Der Code, wo sind Sie?

No cieszę się jak dziecko. Ileż to tygodni temu się to zamawiało? Czas zleciał. W podobny sposób zdarzało mi się zamawiać albumy Marillionu. No trochę chyba się podnieciliśmy tym wydarzeniem, jakim jest wydanie płyty. Ale co tam, wydawnictwo unikatowe, to unikatowe. Nie kupimy tego w sklepie.

No i do sześciu zostało mi tylko raz. Luty, marzec, wrzesień i dwa razy październik. Chyba pisałem o interniście z Hindii, starszym hindusie? Zdiagnozował mnie dziwnie i wystawił dziwnie receptę na początku września. Poprawka u polskiej pani doktór zaowocowała skierowaniem na mocz i krew. No czas sprawdzić, co ja tak często infekcje łapię. W październiku byłem u jeszcze innej pani doktór, którą odwiedziłem w ramach bolącego gardła. Kazała wrócić z badaniami, przepisując coś na bóle w paszczy. Jak kazała, tak zrobiłem. Byłem u niej wczoraj zarówno z badaniami, jak i z nowym bólem. Powiedziałem, że mam dość tego. Odczuwam dyskomfort w byciu zinfekowanym.

„W naszym klimacie średnia liczba infekcji to 6” – zabłysła błyskotliwie pani doktór diagnozując mój przypadek.

– a może mam odporność obniżoną?

– wyniki ma pan świetne. W naszym klimacie  śre….

– a może witaminy brać powinienem?

Pani doktór przekrzywia głowę i (mam wrażenie, że z drwiną jej do twarzy) mówi:

– w naszym klimacie….

– no to jeszcze raz mi został. A może rację miał hindyjski lekarz, u którego byłem we wrześniu? Że to zatoki, i że warto przegrodę nosową zbadać. Poproszę skierowanie na badanie zatok.

Rozbawiłem panią doktór i tą diagnozą, i tą prośbą. Pokiwała głową i plącząc się coś komunikuje:

– nie, to znaczy nie wiem, ale nie, to badanie nic nie da … chyba. To nie to

– poproszę o skierowanie do laryngologa

Uf, sprawa zdrowia zamknięta. Przynajmniej dotycząca dróg oddechowych.

Przy okazji bycia we wrześniu u innej pani doktór poprosiłem o skierowanie na badania na różne organy, w celu sprawdzenia, czy nie oddziedziczyłem w genach jakiś zdolności nowopotworowych. Padło na środkowe okolice mego ciała – jama brzuszna i pęcherz. USG wykryło zgrubienie tylno-boczne lewej nerki, więc CT (tomografia komputerowa) było następstwem. Fajne badanie, szczególnie jak jod, jako kontrast podają. Odczuwa się ciepło w paluszkach i ma się wrażenie, że wypływają przez pewny organ płyny. Dobrze, że pani uprzedziła o konsekwencjach posiadania jodu we krwi, bo jestem pewien, że pomyślałbym, że popuściłem. A co to za wstyd by był. I to w takim wieku.

Der Code, wo sind Sie?

Wynik CT pokazał zgrubienie i już. Dodano tylko, że nie ma stanów ogniskowych.

Na szczęście moja dobra znajoma pani inżynier ze Szczecina przejęła się stanem mego zdrowia bardziej niż ja (a właściwie wynikami się przejęła) i była na tyle miła, że poleciła mi swoją koleżankę onkolożkę, która jest jeszcze bardziej miła, że przeleci się po opisach moich wewnętrznych organów. Muszę tylko zeskanować wyniki.

Badanie pokazało również, że wątroba piękna i gładka, czyli dalej wódke z red bullem pić można. A mówią, że nie zdrowe. Jak pokazuję na własnym przykładzie – niezdrowe to nie jest.

Stwierdzam, że to ostatni raz, kiedy przejmuję się tak swoim zdrowiem. Szkoda czasu i zdrowia na to zdrowie. Lepiej nie wiedzieć, że coś się dzieje.

Aha, zapomniałem, moja pani doktór od klimatu wysłala mnie również do urologa. Byle nie zapomnieć.

Der Code, wo sind Sie?

Na oficjalnej stronie Toma Waitsa posłuchałem kilku, to znaczy dwóch, nowych pieśni – tytułowe „Bad As me” oraz „Back In The Crowd”. Pierwszy utwór jakoś niespecjalnie mi przypadł do gustu, a drugi, zapowiadany na romantyczną balladę, kompletnie nie mieścił się w granicach mojej estetyki romantycznej ballady. Pomyślałem sobie, że przepłaciliśmy za ten album. Zdecydowanie.

W ostatnim minimaxie, który nota bene został przesunięty w Trójkowej ramówce o godzinę na 22:00, pan oczywiście podniecał się koncertem bodajże czwartkowym Tori Amos, który odbył się w studiu im. Agnieszki Osieckiej. Lubię Tori ale całe szczęście, że nie połasiłem się na jakiekolwiek exluzywy dotyczące nowego dzieła. Przyznaję, ściągnąłem z sieci i chyba po 20 min moje palce omsknęły się symultanicznie na klawisze „Shift” i „Delete”. Czyli permanentne skasowanie poza kosz. Żeby nawet nie kusiło „restore-ować”. Grrrr, aż mnie wzdryga na samą myśl tego krążka. Germański Deutsche Grammophon Records! Mówię stanowcze „Nein” oraz przestrzegam.

Na szczęście pan szybko skończył z tą panią i tak z ścichapęk zagrał cudo! Czułem się jakbym w cyrku był. No to „Bad As Me” brzmi coraz lepiej, żeby nie zapeszając powiedzieć, że rewelacyjnie! Następne było „Back In The Crowd”. To faktycznie ballada! Nie wiem czy romantyczna, bom się nie wsłuchiwał w tekst.

„Jak kania dżdżu, tak czekam cię tu. I dusza ma, co ma, to da.

Czyś z chmurnej mgły, czy z lśniących zórz, przybywaj, siądź, tuż tuż, a już.

Nie całych lat daj czekać mi, godzinę, dwie, kwadransów trzy”

Gdzież jesteś, oh Ty kodzie! Der Code, wo sind Sie?

PS. Właśnie zaczyna się “W tonacji Trójki”. Hm, wydawało mi się, że Marek N wyjechał na urlop. Aaaaaa, no tak, mógł nagrać ten program. Wspominam o tym, bo Paula Cole „Ring Finger” leci. Pamiętacie mam nadzieję mój wpis o tym cudeńku? No mimo tego, że mam to już w swoich zbiorach, to nadal porusza. Eh

Der Code, wo sind Sie?

Brak komentarzy

  • renata

    a w natemat piszą, że osoby dorosłe zapadają na przeziębienie średnio dwa do czterech razy w roku

    chyba sie pani lekarz chciała Cie pozbyć.

    • mdobrogov

      pani powiedziała, ze w tym klimacie 6 razy to żadne halo. Natemat pisze, że polacy “przeziębują” się od 2 do 4 razy. Czyli mieści się to w średniej.

  • renata

    noo, to mozna by też rzec, że jestes w górnej granicy normy… albo nawet lekko ponad przeciętną… tylko się cieszyć – oby do przodu, a nie w tył jak mówi się…
    😉

Skomentuj mdobrogov Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!