życie

co nas wkurza, co nas śmieszy

ah, taka parafraza tytułu filmu Allena…
dziś zacznę nie od tego, że wstałem sobie rano i zaproponowałem sobie śniadanie do łoża, ale od tego, ze wróciłem właśnie na kwadrat. Chyba muszę zrobić reminiscencję (albo aneks) na temat zarazków tu i tam. No atakują wszędzie. Wejścia na mój korytarz na klatce strzeże domofon. Kolejny domofon. W ogóle wtrącę tu teraz, że mam 7 kluczy do mego mieszkania. Wejście do budynku (1), skrzynka na listy (2), wejście na korytarz (3), drzwi pierwsze (4 i 5), drzwi drugie (6 i 7). Trochę tego jest. Ale fajnie brzęczy przy breloku Manchesteru United. Przy wspomnianym wcześniej wejściu jest kolejny domofon, który można otworzyć kodem. Mieszkania w tej części piętra zaczynają się od 21 i kończą na 27. Wydawałoby się, że “2” powinna być najbardziej wykorzystana. Ale nie. Mam w kodzie na końcu “9”. No i ta “9” ma wyraz nędzy i rozpaczy. Chyba każdy ma tą cyfrę w kodzie, skoro w takiej kondycji od wyciskania częstego. Zrobił się na niej już prawie taki strup brudu. Jak już kończę wciskać kod i słyszę odgłos akceptacji czuję jak mój palec z lekkim trudem i jeszcze większym niesmakiem odkleja się od “9”. Codziennie mówię sobie, że za chwilę wezmę szmatę i jakiś detergent i wyszoruję klawiaturę w domofonie. Ale jak już jestem w buduarze mym, zapominam o tej klejącej sprawie. Zawsze mogę otworzyć drzwi kluczem 😉
W tym tygodniu otrzymałem pożegnalny list z Urzędu Pracy, zamykający 15-miesięczną nie-przygodę z nim. Nie wspomnę, że musiałem kolejny znienawidzony urząd odwiedzić, żeby oddać się lekturze. Na Poczcie bez zmian. Na szczęście do okienka B byłem drugi, więc poszło w okamgnieniu. Przeczytałem oba dokumenty trzy razy i nadal nie wiem, jaki charakter ma to, co do mnie Urząd Pracy napisał. Przypomniał mi, że od marca 2010 r. byłem w ich rejestrze, że pobierałem nawet zasiłek. Co do otrzymywania jakichkolwiek świadczeń, byli w piśmie bardzo skrupulatni. Wypunktowali mnie co do grosza i co do miesiąca. Może żądają zwrotu? Poczytam raz jeszcze do snu te listy. Oprócz kwestii finansowych oświadczają również, że teraz zostaję wykreślony z rejestru bezrobotnych, z powodu znalezienia pracy. Poczułem się jakbym popełnił przestępstwo. Bo oczywiście kilkoma paragrafami się podparto, nadając pismom charakter jeszcze bardziej urzędowy. Zdecydowanie poczytam to raz jeszcze. Może faktycznie złamałem prawo? Ale nie wyglądało to jak wezwanie do stawienia się w sądzie. W każdym bądź razie po tej korespondencji czuję się winny, że znalazłem pracę i UP musiał mnie wykreślić z rejestru bezrobotnych. Zamiast pomagać innym szukać pracy, oni muszę teraz poświęcić swój cenny czas na jakieś korespondencje z pracowitym, tzn. z pracującym. Reasumując, nie polecam nikomu członkostwa w tej organizacji. Banda ludzi, którzy za nic mają petentów. Raz moje spotkanie skończyło się zdaniem “Już z panią nie rozmawiam, proszę powiedzieć, gdzie znajdę pani przełożonego”. Ostatnia moja wizyta datowana jest na marzec br. “Moja” opiekunka (żadna ona moja, po prostu obsługuje wszystkich na od A do D), załamanym głosem i pełna udawanego przejęcia zaczęła lamentować prawie – i co my teraz zrobimy, to już rok, co my teraz zrobimy? Ciężko wrócić na rynek pracy po takiej przerwie itd… W sumie to miałem wrażenie, ze ona przejmuje się bardziej tym, że odniosła porażkę ze mną, że jakieś statystyki jej psuję. 1000 bezrobotnych wykreślonych z rejestru w ciągu 11 miesięcy i niestety jeden wciąż na jej stanie od ponad roku. Nagroda za pracownika roku pewnie przeszła jej koło nosa. Mój “response” (a może “respond”) na jej lament i przejęcie był natychmiastowy. Jednym tchem zaproponowałem jej kilka wyjść, w tym szkolenia, które są finansowane z budżetu UE i organizowane przez UP. Powiedziałem, że szkolenie na operatora wózka widłowego brzmi atrakcyjnie. Pani się na mnie spojrzała albo resztką nadziei, albo jak na wariata i skwitowała moją myśl – Na wózek pan się dostatnie z takim wykształceniem. Tak zakończyłem moją ostatnią wizytę w tym urzędzie.
[wtrącenie o charakterze potocznym] szkoda, ze pracując 10 lat temu w Auchan nie zrobiłem sobie takiego szkolenia. Teraz śmigałbym wózkiem jak ta lala.
W pracy zastanawiam się nad mailingiem do męskiej części korytarza. Szlag mnie trafia, jak widzę w toalecie, że podniesienie ręcznika papierowego z podłogi lub wytarcie zachlapanego wodą blatu urasta do rangi niemożliwości. Ciekawe, czy w domu zachowują się tak samo? Oczywiście pytanie głupie, bo odpowiedź jest oczywista. O gaszeniu światła nie wspomnę.
We wtorek miałem spotkanie z niedoszłym mną na stanowisku w pewnej fundacji. Zajmując się działalnością charytatywną przez wiele lat w pewnej firmie, myślałem, że to właśnie na mnie czekali podczas kwietniowej rekrutacji. Ale pod koniec czwartego miesiąca obecnego roku dowiedziałem się, że na to stanowisko było wielu wysoko wykwalifikowanych kandydatów. Zająłem trzecie, niepremiowane niczym, chyba że tylko i wyłącznie moją satysfakcję, że tak daleko zaszedłem, miejsce. No i teraz, na tym spotkaniu, chłopiec chyba nie wiedział, że ja to ja. Ale ja oczywiście wiedziałem, że on, to on. Dlatego też bacznie się przyglądałem temu gospodarzowi spotkania. No muszę pana prze- i wygooglować, bo coś mi jego wysokie kwalifikacje sprowadzają się tylko do dobrego wyglądu. Ponoć przystojny, jak mówią moje koleżanki. Dla mnie wygląda jak … (brakuje mi tu odpowiedniego, poprawnego i kulturalnego słowa, dlatego uciekam się do użycia “…”).
Ostatnio tracę cierpliwość łatwo. Ale to wynika z tego, że nic nie denerwuje mnie, jak głupota ludzka. Odchodzę od kasy w Marcpolu i kieruję się do wyjścia. Przede mną starszy ode mnie pan wyciąga z wózka swoje zakupy i nogą odpycha wózek również w kierunku wyjścia. Odwracam się i zwracam uwagę pytaniem “I co, wózek tak na środku zostanie?”. Oj, dawno tak zmieszanego człowieka nie widziałem. Głupocie ludzkiej mówmy(ż) stanowcze NIE!
Chyba zakończę w tym miejscu, bo mi się łosoś parzy … albo ktoś mi zarzuci “zadługość” postu 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!