podróże,  usa

3 września 2009

Paradiso Girls feat. Lil Jon “Patron Tequila” – mój ulubiony kawałek 🙂

Dziś wpadł ex-sąsiad z Carlton Place. Stara miejscówka Państwa. Schilloutowaliśmy się na werandzie paląc fajki. Słoneczko, gorąco. Standard. Pierdu, pierdu i czas poleciał. 13:00 na cyferblacie i chyba nici z Miasta dziś.
Może do GS Plaza na shopping? Plus DSW. Się zobaczy.

Ooo, Pitbull i jego “Hotel Room Service” brzmi znajomo. No tak, Nightcrawlers z 1995 roku i ich “Push the Feeling On”. Co za muzyka. A to wszystko na Hitlist Channel, czyli tego słuchają Amerykanie. Nein!!!
Się przełączyć czas. Choć nie, poczekajmy chwilę. Lady zGaga i 2 Pistols w remixie “Poka Fejs”.

Wczoraj wskoczyliśmy do Expo Store i kupiłem moją nową, szóstą MP3. Tym razem Sansa 4GB. Wygląda pięknie. Czarna i gra super. Właśnie przetransferowałem moją muzę. Czas ją wypróbować. Ale to dopiero jutro.
Dobra, dzwonię do ex-sąsiada z pytaniem czy podrzuci mnie do GS Plaza.
Narta!

Sorki, za niepisanie wczoraj ale oficjalnie wczoraj nastąpiło znienawidzenie zakupów. O ile nie bylem nigdy ich fanem, tak od wczoraj rzygam nimi.
W Garden State Plaza spędziłem około 5 godzin. I nie widziałem wszystkiego. Jak ktoś chce sprawdzić, to na mapach googla polecam “Garden State Plaza” i później Paramus, NJ 07652.
Przeleciałem też przez autostradę “17”, żeby wskoczyć do DSW (Designer Sshoe Warehouse – chyba tak).
Szkoda, że nie założyłem krokomierza, bo czuję, że udreptałem się jak nigdy. Mall przeogromny. Wchodzisz jednym wejściem z ulicy i wychodzisz innym na poziomie garażu, chociaż wind i schodów w międzyczasie nie używałeś. A tych wejść jest ze 40. Dwa razy obleciałem go dookoła na podwórku, bo szukanie konkretnego wyjścia w środku jest niemożliwością. Oczywiście rzeczy martwe dalej się mściły. Ironia losu również stała za rogiem i się uśmiechała. Wyszedłem, jak mi się wydawało, po raz ostatni. Na autobus do domu. Wydawało mi się, że to  wejście/wyjście. Na sam przód zdziwiłem się, czemu w garażu jestem, skoro nie mam samochodu. No nic, wyjście było po prawej i po lewej. coś mnie podkusiło, żeby iść na prawo, bo tam czeka autobus. I obleciałem mall dookoła. Autobusy stały ciut po lewej, za rogiem.
Oczywiście następny miał być 7:56PM. A ja dotarłem tam 6:55PM.
Na szczęście parędziesiąt minut później nadjechało po mnie Państwo, to przy okazji do Bestbuy’a zaszliśmy. Ciężko wybrać laptopa. Sasza mówi “this one is ok”. Podchodzi do następnego “this one is ok”. Jak mu mówię, że o tamtym mówił to samo, to co to znaczy. Okazuje się, że tamten był nie do końca OK, ale ten z kolei nie jest warty dopłacenia 100$ więcej. Ale oba były OK. Nie kupuję chyba laptopa. Poza tym na tym pierwszym (pamiętajcie zawsze się liczy pierwszy wybór. Pierwszy wybór jest najlepszy) nie grał YouTube na pełnym ekranie. Pan powiedział, że trzeba uważać na jakieś procesory, bo nie odtwarzają YouTub’a. Ten dawał radę ale przy małym okienku. Jak się klikało na “full screen”, to głos był, obrazu “niet”. Przesłabo.

Konkludując. Wyjście edukacyjne ale najbardziej męczące ze wszystkich. Tak męczące, że widzicie, że uzupełniam post dopiero dnia następnego.

Brak komentarzy

Skomentuj mdobrogov Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Leave the field below empty!